piątek, 27 lutego 2015

Co nosić w terenie?

Kiedyś ludzie dzielili się na dwie grupy – na tych, którzy chcieli mieć Alaskę i na tych, którzy pragnęli M65 (a na głowie najlepiej irokeza wzorem Travisa Bickle). Obecnie czasy trochę się zmieniły, technologia poszła do przodu, pojawiło się kilka nowych krojów i parę nowych materiałów, które zaczęły wypierać naturalne włókna. Mimo tego kurtki te wciąż posiadają rzeszę zwolenników, a wśród wielu ludzi ceniących sobie aktywność na świeżym powietrzu nadal pokutuje przekonanie, że ciężka kurtka z pikowaną podpinką to znakomite rozwiązanie na zimę, a lepsza alternatywa na lato niż bawełniany T-shirt po prostu nie istnieje. Sytuacja prezentuje się jednak zgoła inaczej.

Travis Bickle w M65: ikona popkultury.

Bawełna, jak każde naturalne włókno, posiada liczne zalety – ubrania z niej wykonane są względnie lekkie, przyjemne w dotyku, tanie, szeroko dostępne i łatwe w konserwacji. Posiada jednak kilka znaczących wad – zbiera wilgoć, wolno schnie, łatwo chłonie brud i zapachy, a ponadto nie jest trudnopalna (ale nie topi się tak, jak tańsza odzież termoaktywna). Nie wspominając już o tym, że odporność mechaniczna „czystej” bawełny bez domieszek poliestru lub nylonu pozostawia wiele do życzenia.

Lotnik (airman) USAF przymierza parkę N3B przed antarktyczną operacją Deep Freeze, Churchstone, Nowa Zelandia - październik 2001.

Przez wiele lat nosiłem w terenie bawełniane T-shirty pod mundurem, wiele razy w tym zmokłem i zmarzłem, więc nie twierdzę, że nie da się w tym działać, a założenie go grozi natychmiastową śmiercią w męczarniach. Tym niemniej poznałem inne rozwiązania pozwalające na minimum komfortu w terenie i jeżeli bardzo nie będę musiał to raczej nie wrócę do poprzedniego rozwiązania.
Bawełniany T-Shirt: Idealny do codziennego użytku. W terenie może się jednak nie sprawdzić.
Szczególnie istotną z outdoorowego punktu widzenia wadą jest owo chłonięcie wilgoci – odzież staje się wtedy ciężka, wyziębia organizm i zaczyna obcierać ciało w newralgicznych punktach. Rzecz mało wygodna latem, staje się niebezpieczna podczas chłodniejszych pór roku, a w szczególności zimą, kiedy związana we włóknach woda może zamarznąć. Ten problem dotyczy zresztą każdej tkaniny posiadającej bawełniane domieszki w rozsądnych proporcjach (czyli przynajmniej 50/50).

Istnieje rozpowszechniony mit dotyczący kurtek – zwłaszcza tych zimowych. Głosi on, że dobra kurtka na chłodne dni musi być albo gruba, albo powinna przynajmniej posiadać możliwość zamontowania podpinki. Jest to prawda, ale jedynie w dwóch przypadkach – zimę spędzamy w mieście, albo planujemy minimalny wysiłek fizyczny w terenie i taką odzież traktujemy jako kurtkę postojową.
Gruba, nawet syntetyczna warstwa zewnętrzna posiada bowiem dającą się we znaki wadę – przy wzmożonym ruchu regulacja termiki ciała jest poważnie utrudniona, co może doprowadzić do przegrzania, co z kolei powoduje intensywne pocenie się prowadzące do przemoczenia odzieży i możliwego wychłodzenia organizmu. Pół biedy, jeżeli przepocony został szybkoschnący polar. Gorzej, gdy jest to T-shirt i bluza albo wełniany sweter. Kiedy gruba kurtka jest wykonana z na poły naturalnego materiału, to już w ogóle kaplica – mokra schnie i po kilka dni w temperaturze pokojowej. (pot, deszcz, topniejący od ciepła ciała śnieg i tym podobne przyjemności) W terenie bez ogniska jej nie wysuszymy i cała impreza zaczyna się robić niebezpieczna.


 Przykład umundurowania wycofywanego z Wojska Polskiego, jednak wciąż używanego przez NSR. Solidnie wykonane, ale dalekie od komfortu, zwłaszcza w trudnych warunkach pogodowych. Lata ewolucji tego rodzaju sprzętu w wojsku i turystyce udowodniły, że zamiast jednej grubej warstwy lepiej założyć kilka cieńszych.
 Na całe dla nas szczęście z podobnymi problemami od stuleci borykali się żołnierze i wszelkiej maści wędrowcy. A skoro istnieje potrzeba, to trzeba ją jakoś zaspokoić. I właśnie z tej potrzeby narodziły się takie wynalazki jak gore-tex, softshell, coolmax, bielizna termoaktywna i tym podobne przyjemności.

Od dobrych 20 lat panuje uzasadniony trend na noszenie się warstwami, zwane przez Wasze mamy i babcie ubieraniem się „na cebulkę”. W ogóle cała współczesna filozofia ubrania „w pole” to wspomagane współczesną nauką i intelektualnym wysiłkiem setek ludzi wcielenie w życie rady milionów mam i babć z całego świata – „ubieraj się stosownie do pogody”. OK, stosownie do pogody, czyli jak?

W skrócie chodzi o zachowanie termiki ciała, czyli o taki stan, w którym delikwentowi nie jest ani za ciepło ani zbyt zimno. Łatwiej jest to osiągnąć przy pomocy większej liczby cienkich warstw, aniżeli jednej grubej. Szczytem jest tutaj podejście panów z Pentagonu, którzy dla swoich podwładnych wymyślili aż SIEDEM warstw.
 
System PCU (Protective Combat Uniform): Współczesny przykład ubierania się "na cebulkę" w wydaniu wojskowym.

Oczywiście noszenie ich wszystkich na raz jest raczej niemożliwe, a nawet jeśli komuś przyszłoby to do głowy, to jest to opcja na skrajny mróz przy minimalnym wysiłku fizycznym (zresztą nosząc 3 kurtki na raz i tak nie da się być specjalnie mobilnym), czyli powiedzmy na założenie posterunku obserwacyjnego gdzieś na środku Alaski podczas zimy stulecia. W innych wypadkach stosuje się mieszanie warstw w zależności od aktualnej pogody i preferencji użytkownika. Innymi słowy – modułowość to klucz do sukcesu.

 
System PCU: Zdjęcie poglądowe najważniejszych elementów.
 
Generalnie tę filozofię w prosty sposób można przedstawić następująco – jeżeli chcecie być gotowi na niemal wszystko, co polska pogoda ma do zaoferowania w Waszych szafach powinny się znaleźć następujące rzeczy (to propozycja. Po kilku wyjściach w teren sami wyczujecie, co musicie ze sobą mieć, a co może zostać w domu):

warstwa I: bielizna letnia wykonana z materiału coolmax lub podobnego – zapewni odpowiednią termoregulację w cieplejsze dni. Przy zastosowaniu warstw ocieplających sprawdzi się podczas okresów przejściowych i większym wysiłku fizycznym podczas chłodniejszych pór roku. T-shirt 1   Bokserki 1   T-shirt 2 Bokserki 2

warstwa II: zimowa bielizna termoaktywna – pozwala utrzymać właściwą ciepłotę ciała podczas zimniejszej części roku. Idealna podczas intensywnej zimowej aktywności fizycznej. Koszula 1    Getry 1    Koszula 2     Getry 2     Golf

warstwa III: lekki ocieplacz polarowy – sprawdzi się przez cały rok nawet podczas majowych czy wrześniowych nocnych przymrozków. Ocieplacz do nóg to wersja na chłodne dni przy umiarkowanym wysiłku i na postoje. Ocieplacz    Ocieplacz 2


warstwa IV: grubszy ocieplacz polarowy – pełni podobną funkcję, co lekki ocieplacz, ale w odpowiednio niższych temperaturach. Ocieplacz    Ocieplacz 2

warstwa V: odzież zewnętrzna – zależnie od warunków zewnętrznych i upodobań może to być membrana, softshell, smock, koszula plus adekwatne spodnie. Kurtka membranowa     Kurtka typu softshell     Kurtka typu softshell 2



Bardzo mocno wskazane jest mieszanie warstw. To rozwiązanie ma być maksymalnie modułowe i zindywidualizowane. Na „typową” w Polsce pogodę zimową (-5 st. C, średnia wilgotność) przy umiarkowanym wysiłku jak dla mnie wystarczą ze spokojem warstwy II, III i V, przy czym od pasa w dół warstwa III to rozwiązanie jedynie dla etatowych zmarzlaków. Kluczem do dobrania idealnego dla siebie rozwiązania jest niestety pójście w teren i zmarznięcie raz, drugi, a nawet i trzeci, w celu nabrania doświadczenia. Im lepiej znasz samego siebie, tym lepsze rozwiązanie dla siebie wybierzesz. W innym przypadku wydasz mnóstwo kasy w błoto, nie wiedząc dokładnie po co w ogóle to zrobiłeś i czego naprawdę potrzebujesz.

System Soldier 95 (obecnie zastąpiony przez system PCS): System relatywnie dobry, ale posiadający wadę polegającą na mieszaniu warstw termoaktywnych z zatrzymującymi wilgoć.
Przy okazji chciałbym uczulić Was na jeden bardzo popularny błąd – nie wolno wpychać bawełny pomiędzy warstwy! Jak pisałem na początku – bardzo chętnie zbiera ona całą wilgoć, podczas gdy warstwy termoaktywne transportują ją dalej od ciała. Problem ze zrozumieniem tej prostej prawidłowości mają też niektóre armie. Armia Brytyjska projektuje już kolejną generację kurtek MVP – czyli ichniej odmiany kurtki membranowej – z myślą, że ta będzie służyć jako pokrowiec na bawełnianego smocka w wypadku złej pogody.

Kolejnym często powielanym twierdzeniem jest rzekome ogrzewanie prze bieliznę termoaktywną. Warstwa termoaktywna ma przylegać do ciała jak druga skóra. Poza modelami przeznaczonymi na silny mróz nie ma na celu ogrzewania. Ma jedynie zapewnić komfort termiczny poprzez niedopuszczenie do wyziębienia albo przegrzania w danych zakresach temperatur. Do ogrzewania służą warstwy polarowe.

Dobry przykład ubierania się warstwami na przykładzie wypraw wysokogórskich. Praktyki stosowane w turystyce wywarły bardzo mocny wpływ na obecny ekwipunek wojskowy.

Osobnym, ale też często błędnie interpretowanym tematem jest kwestia kurtek membranowych. Przy dobieraniu swojej „garderoby terenowej” należy pamiętać, że membrana ma zapewnić w miarę przyzwoitą oddychalność przy jak najwyższej wodo- oraz wiatroodporności. Czyni to ją warstwą zewnętrzną idealną na dość nieprzyjemne warunki takie jak mróz, wichura czy długotrwała ulewa (przy czym uwaga – im mocniejszy deszcz, tym bardziej spada oddychalność). W bardziej przyjaznych ludziom temperaturach sprawdzi się coś tradycyjnego. Mowa tu o softshellach, smockach i tradycyjnych bluzach mundurowych. Po zaimpregnowaniu posiadają pewną wodoodporność, często wykonywane są też ze splotu oferującego dość przyzwoitą wiatroodporność. Co prawda nie mogą się na tym polu równać z membranami, ale oferują za to większą oddychalność. Rzeczy bez membran są optymalne do noszenia w większym zakresie temperatur niż odzież membranowa, ale w skrajnych warunkach sprawdzą się odpowiednio gorzej.

Kurtka Trooper od firmy Helikon, jako przykład udanej konstrukcji typu softshell.

 W celu uzmysłowienia powyższego – na zimową wyprawę w góry, gdzie przewiduję dużo wysiłku w temperaturze ok. 0 st. C. i gdzie występuje ryzyko opadów śniegu lub deszczu ze śniegiem wybieram membranę (ale są i tacy, którzy preferują softshelle – nie ma tu z pewnością jednomyślności. Trzeba samemu się przekonać). Dzięki temu topniejący od ciepła ciała śnieg będzie trzymane z dala ode mnie, a wilgoć spowodowana zmęczeniem będzie transportowana na zewnątrz. Na dwudniowy patrol do lasu od wiosny do jesieni, gdzie nawet może popadać, a dobowa temperatura może się zmienić nawet o 10-15 st. C. wybrałbym softshella lub smocka. Jeżeli temperatura spadnie – mogę założyć dodatkową warstwę pod spód, jeżeli wzrośnie – rozepnę kurtkę, podwinę rękawy i ze spokojem dam radę. Rozumiecie już różnicę?

Słowem podsumowania – nie ma rozwiązań jednolitych i uniwersalnych. Jeżeli chcecie być dobrze przygotowani na działania w różnych warunkach, musicie zaopatrzyć się w kilka „klocków”, z których będziecie mogli budować warstwy poprawiające Waszą efektywność w terenie. Czy to się przydaje? Jasne że tak. Na ostatnim zimowym wypadzie w góry ubrany w T-shirt na coolmaksie, lekki polar, brytyjskiego MVP, cienkie spodnie termoaktywne, standardowe brytyjskie spodnie S95 i stuptuty byłem w stanie efektywnie działać przez cały dzień, nawet nie zauważając, że w połowie wyprawy zaczął padać topniejący śnieg. Trochę bardziej zielony w temacie kolega zabrał dwa bawełniane smocki – jeden przepocił, a drugi przemoczył na śniegu. Do celu doszedł, ale nieźle nas spowolnił. Myślcie, poznajcie własne potrzeby i pamiętajcie o kilku zasadach, a będzie jak najbardziej OK.


Źródła zdjęć:

www.kobielski.pl
www.dpm-soldier.pl
www.helikon-tex.com
www.olive-drab.com 
www.loadedpocketz.com
www.rahulspark8.blogspot.com
www.preppersurvivor.com
www.wojsko-polskie.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz